środa, 13 września 2017

#5 Dzień w Dortmundzie

#5 Dzień w Dortmundzie
Dortmund
Mama jest dla mnie osobą najbliższą memu sercu. Dlatego, gdy na początku roku poinformowała mnie, że wyprowadza się za granicę załamałam się. Nie mogłam sobie wyobrazić jak to będzie nie mieć jej przy sobie, kiedy tak naprawdę przez osiemnaście lat była tutaj, dla mnie. Kiedy się wyprowadziła moje życie podzieliło się na czas, w którym polecę się z nią zobaczyć i na czas, w którym czekam, by do niej polecieć. I mimo, że brzmi to tak jakbym poza tym życia nie miała, to mam. Spotykam się ze znajomymi, chodzę na imprezy, uczę się - to co każdy w moim wieku. Po prostu jest mi trudniej, a zrozumie to tylko osoba, której rodzic też jest tak daleko. I żadne "wyobrażam sobie" nie jest w stanie tak naprawdę tego poczuć. 

Odbiegłam trochę od tematu - samolot z Gdańska miałam o 8:10, ale na lotnisku byłam już koło 6 (zanudziłam się koszmarnie). W Dortmundzie wylądowałam trochę przed 10. Mama z moim rodzeństwem i ojczymem czekali na mnie przed samym wejściem z karteczkami "Willkommen" itp. 


Kilka dni później pojechaliśmy obejrzeć... tak naprawdę nie wiem co. Wydaje mi się, że to było coś pałacopodobnego w Nordkirchen. Zapamiętałam tylko, że wybudowano to dla jakiegoś ważnego biskupa. Podobało mi się to, że było naprawdę dużo zieleni i wszystko było starannie dopracowane.


Gdy doszliśmy do tyłów nazwijmy to sobie pałacu, akurat odbywały się dwa śluby. Wszystko było tak urocze i romantyczne, że nawet mi (osoby, która rzeczy romantycznych nie lubi) się podobało. Szkoda tylko, że pogoda im zbytnio nie dopisała.


Kilka dni później wybrałam się z mamą na spacer po Dortmundzie i... zakochałam się. Pewnie jeszcze nie wiecie, ale jestem fanką książek i gdy zobaczyłam tą dwupiętrową księgarnie wpadłam po uszy. Oczywiście nie umiem niemieckiego, więc dorwałam książkę Ellen DeGeneres "Seriously... I'm Kidding" po angielsku.


Najbardziej w Dortmundzie podoba mi się to, że jest taki nowoczesny i to, że jest tam tyle ludzi! To naprawdę piękne. Niestety byłam o takiej porze, że na zdjęciach nie widać tych tłumów, ale musicie mi uwierzyć na słowo.


Gdy zrobiłyśmy się głodne zaszłyśmy do naprawdę klimatycznej restauracji. W drodze powrotnej do domu obowiązkowo wstąpiłyśmy po maseczki firmy LUSH (będzie post). 
A teraz siedzę w Polsce i tęsknie. I tak, to prawda. Tęsknota jest ogromna, niewyobrażalna. Ale za miesiąc znowu ją zobaczę! 😊💗


Na następny cel obieram Londyn, mam nadzieję, że się uda.
A Wy gdzie chcielibyście pojechać?